Marveel
Nowy
Dołączył: 28 Lis 2005
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/10 Skąd: sie wzieli kaczynscy?
|
Wysłany: Pon 16:22, 09 Sty 2006 Temat postu: Rodział I |
![Back to top](http://picsrv.fora.pl/Cobalt/images/icon_top.gif) |
|
Rozdział I
W tym samym czasie, wiele mil od Wzgórz Czarowięzów, pewien młody wojownik właśnie przygotowywał sobie śniadanie. Siedząc między drzewami, w zacisznym kątku lasu Nurmun, skrobał łuski świeżo złowionej przez siebie ryby. Gdy zakończył swoją robotę, sięgnął po dwa patyki i tarł nimi o siebie tak długo, aż pierwsza iskra dała mu ogień. Zadowolony nadział rybę na końcówkę swojego miecza i zaczął ją piec. Powoli obracał miecz dookoła.
Wtem usłyszał szelest między drzewami. Wstał i dopiero wtedy można go było zobaczyć w całej jego okazałości. Miał na sobie białą koszulkę i wyświechtane, brązowe spodnie, z których lekko zwisał pas na broń. Całość tego okrywała długa, zgniłozielona peleryna. Był mocno umięśnionym, wysokim mężczyzną. Podbródek miał lekko wysunięty do przodu, oczy, połyskujące czerwienią, a włosy koloru sosny, zwisały mu do ramion.
Wojownik stał teraz nasłuchując. Szelest ucichł, ale w następnej chwili znów dało się go słyszeć, tym razem z drugiej strony. Szybko przyjął postawę bojową i stanął gotowy do walki. Nie minęło pięć sekund a z drzewa skoczyło na niego dwóch dziwnie skurczonych orków. Wojownik w ostatniej chwili uniknął ataku odskakując na bok. Dwa orki wpatrywały się w niego małymi, świdrującymi oczkami, a ten nie czekając na ich ruch natarł na pierwszego. Wziął zamach i ugodził orka w głowę, lekko ją nacinając. Przeciwnik opadł na ziemię z cichym plaskiem, a jego kolega zaczął się powoli wycofywać. Nie zdążył jednak, trafiony celnym ciosem prosto w brzuch. Wojownik odetchnął. Dopiero teraz uświadomił sobie, że walczył z rybą na mieczu.
W południe spakował wszystkie swoje rzeczy do plecaka, założył kolczugę i ruszył w drogę. Od pobliskiej wioski dzieliło go kilkanaście staj, więc, chcąc dotrzeć tam przed zmrokiem, zarzucił plecak i wystartował szybkim krokiem.
Drzewa w lesie Nurmun szeleściły cicho, a zwierzęta nie obawiające się ludzi raz po raz wyskakiwały Meldornowi na drogę. Tak, nasz bohater nazywał się Meldorn. Był pół-orkiem, mieszańcem, co tłumaczyło jego bardzo duże umięśnienie. W przeciwieństwie do innych przedstawicieli gatunku pół-orków, Meldorn był wyjątkowo ładny. Odbiegał również od swoich rasowych braci tym, że nie tolerował orków ani nie utrzymywał z nimi kontaktów; mówiąc dobitnie nienawidził żadnej odmiany tych plugawych stworów, nie omieszkał zabić każdego z nich, gdy któryś dał mu jakiś powód. Ale przecież należał do jednej z odmian orków. Mniej znanej, ale jednak. Niewielu znało jego sekret. A jego uroda pomagała mu w zamaskowaniu się. Meldorn dochodził już do mostu dzielącego las od wioski, gdy nagle zobaczył wyrośniętego trolla górskiego. Szybko uskoczył w krzaki i wypatrywał; Troll opierał się o drzewo i rozglądał się nieprzytomnie na boki. Meldorn właśnie zastanawiał się jakby go można ominąć kiedy na most wszedł jakiś człowiek. Podszedł do trolla i mruknął do niego coś wyraźnie zgorszony jego zapachem. Na to troll odsunął się i przepuścił nieznajomego. Gdy tylko doszedł on do drzewa, za którym ukrywał się Meldorn, ten złapał go za frak i pociągnął energicznie w swoją stronę.
- Co do… - bełkotał człowiek.
- Lepiej bądź cicho – uspokoił go Meldorn. – i powiedz mi o co chodzi z tym trollem?
- Dobrze, ale puść mnie! – Meldorn zwolnił nieznajomego z uścisku. – No już lepiej.
- Co z tym trollem? Gdy rano wychodziłem z wioski jeszcze go nie było.
- W południe orkowie najechali wioskę – bąknął. – nie poniosła żadnych strat w ludziach, ale przed interwencją straży orkom udało się splądrować większość domów. Dlatego władca nakazał postawić tego trolla na straży. Ale trzeba znać hasło…
- Tak… jakie to hasło? – spytał Meldorn.
- Nie wiem czy mogę… - Meldorn przeszył go ostrym spojrzeniem. – Ale dla ciebie. Hasło to Carsomyr.
Meldorn wzdrygnął się.
- Co? – spytał nieznajomy. – Ach tak! Wiem, głupie. No, to ja już będę się zbierał… Jak chcesz możesz porozmawiać z władcą, nazywa się Radmar.
- Dzięki, już więcej cię nie zatrzymuję.
Znajomy kiwnął głową porozumiewawczo i oddalił się w las.
Post został pochwalony 0 razy
|
|